- Kupiłam sobie mikser (taki super!!) i wielce gotuję: zdrowo, dziwnie i pożywnie. Wczoraj zrobiłam cukinie faszerowane (trochę nie wyszły, ale cii, nieważne, następne wyjdą już na pewno; tak jak następne dietetyczne eklerki;) bo normalnymi formami mięsa typu kotlety to ja się już nie param, o nie! Jak kotlety, ewentualnie, to koniecznie z jakimś dodatkowym zdrowym składnikiem. Olejem gardzę. Ser żółty, masło i śmietanę oddałam Piotrkowi. Powinnam jeszcze zostać wegetarianką, weganką, octo-lavo-wegetarianką albo coś w tym stylu, żeby dopełnić dzieła, ale nie można mieć wszystkiego.
- Obcuję ze sztuką. I nie mam na myśli moich licznych wypadów do kina bo chociaż zdarza mi się pójść na coś nieco bardziej wzniosłego, jak Samsara, głównie wybieram komerchę. Sztuką przez duże S, W MUZEUM. I w związku z tym, chciałabym napomknąć o wystawie, która byłaby idealna dla Dusi i Anetki. W podziemiach Bunkra była (nie wiem, czy jest dalej) wystawa promująca książki dla dzieci ilustrowane przez artystów. Można było sobie poczytać te książeczki i posłuchać ich z mp3. A u wrót stała urocza kobieta ze wschodnim akcentem pytająca każdego czy ma djeti i czy tym djetiom kupi taką bajeczkę, bo przecież warto. Jak ktoś nie ma dzieci to też nic straconego, trzeba już za młodu zbierać doświadczenia przydatne przy potencjalnym rodzicielstwie. Kochana była.
- Jak się nie znam, to się wypowiadam.
- Mieszkam z dwoma mężczyznami. Bardzo wyzwolenno-feministycznie. Przydałoby się, żeby chociaż jeden z nich był gejem, ale vide ostatnie zdanie pierwszego punktu.
- Czytam trudne pod względem merytorycznym i składniowym książki i mam na ich temat coś do powiedzenia (innymi słowy, NARESZCIE skończyłam pieprzonego Faulknera). Następnie, idę do ludzi i sypię nazwiskami i cytatami jak z rękawa (ale nie mojego, ja nosze zawsze podwinięte).
- Segreguję śmieci. A raczej, Piotrek segreguje, ale mieszkamy razem, więc się liczy.
- W gronie najbliższych przyjaciół zabawiam się testując swoją inteligencję, spryt i wyobraźnię (a to mój sposób na poinformowanie was, że byli u mnie Gabi z Jarkiem i Justynka i graliśmy w Dixita).
- PISZĘ BLOGA.
Życie intelektualisty to nie bułka z masłem. Może pójdę do Mirka na szkolenie.
Przy najbliższym spotkaniu (koniecznie w Starbaksie), będę drżała ze strachu, przed Twoim wszędoobyciem, o hipsterko.
OdpowiedzUsuń