sobota, 30 marca 2013

김정은

Amerykanie przestańcie się wtrącać w cudze wojny. 
Trzeba mieć siano zamiast mózgu żeby świadomie prowokować fundamentalistyczny kraj do ataku. 
ONI, oczywiście, nie mają się o co martwić, zanim jakakolwiek rakieta do nich doleci zdążą ją zestrzelić nad oceanem. 
A Korea?
A Simon i Martina?
A Lee Min-ho?

poniedziałek, 25 lutego 2013

rejdż mode on

Obejrzałam dziś galę oskarów i mój gniew jest srogi, mój gniew jest prawy. Czy wszyscy są ślepi? Czy zły duch opętał cały świat oprócz mnie i Krzyśka? Bo, że decyzje akademii są kompletnie z dupy, to się już zdążyłam przyzwyczaić; ale, że Jennifer Lawrence dostaje oskara, a lud zamiast rozdzierać szaty przyklaskuje i rozpływa się nad jej aktorskim geniuszem, jest dla mnie wytłumaczalne tylko ingerencją Ciemnej Strony Mocy. Ta kobieta tak gra w Silver Linings, że równie dobrze na czole mogłaby mieć wielki napis "JESTEM AKTORKĄ." To jest skandal, szczyt szczytów, dyshonor dla świerszcza, że jedyna nagroda przyznana temu filmowi powędrowała do jego najsłabszego ogniwa. Jennifer wszystkie swoje kwestie wypowiada jak robot, nawet te, które wykrzykuje w swoich teatralnych atakach histerii. Podczas gdy cała reszta aktorów pozwala mi zapomnieć, że oglądam film, Jen wszystko niszczy swoją och-jakże-wystudiowaną naturalnością. Za Bradleyem widzę ciężką przeszłość, skomplikowaną osobowość, trudy życia codziennego. Za Jennifer widzę kamerę i asystenta z kawą i pączkiem. I ONA dostaje oskara??? Świat oszalał. W przyszłym roku spodziewam się jakiejś nagrody dla braci Mroczków.

Anne Hathaway była na gali piękna i urocza, jak zawsze. Dlatego postanowiłam, ze względu na moje uwielbienie dla niej, obejrzeć Nędzników. Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat tego musicalu: że poruszający do głębi, muzyka doskonała i historia ciekawa. Jako, że wypowiadały je piętnastolatki/osoby o mentalności piętnastolatki, byłam sceptyczna. Ale wierzyłam w Anne. Miałam rację... W obu przypadkach. Film jest STRASZNĄ CHAŁĄ, ale Anne jest WSPANIAŁA. Polecam obejrzeć początkowe circa pół godziny, aż do końca jej roli, a potem z czystym sumieniem wyłączyć, bo potem to już równia pochyła. Oprócz niej, Heleny i jednego innego aktora, cała obsada albo nie umie śpiewać, albo nie umie grać. Bite 2,5 godziny jesteśmy torturowani praktycznie identycznymi melodiami, które wwiercają nam się do mózgu w postaci, na zmianę, słabych głosików (Russel Crowe) i nieprzyjemnie świdrujących zawodzeń. Przyznam, że się wzruszyłam, ale tylko ze trzy razy, bo zazwyczaj jak ktoś umierał czułam tylko ulgę, że już nie będzie śpiewał. Biorąc pod uwagę, że płaczę na reklamach, a film bombardował tragedią, to bardzo, bardzo niski wynik. Film wali po ryju patetyzmem, dramatyczna scena goni dramatyczną scenę, ale środki użyte do inensyfikacji uczucia są tak nieudolnie podstawówkowe, że wywołują facepalm zamiast łez. Jednocześnie, tylko część tego jest winą samego filmu - trudno nakręcić sensowną ekranizację idiotycznej i niespójnej książki. Nie czytałam Nędzników i asolutnie nie zamierzam. Nie chcę zdradzać fabuły, ale podczas gdy z pozoru powieść przekazuje wzniosłe wartości moralne, wszystkie postacie w ostatecznym rozrachunku okazują się być hipokrytami/przygłupami. W efekcie, ich postępki są pozbawione wszelkiej logiki, a historia się rozchodzi w szwach.
No, ale nikt im nie kazał ekranizować takiej książki.
Jezu, zaraz zasnę, więc koniec rejdża.

niedziela, 27 stycznia 2013

nie ma już nic?

Begin at the beginning," the King said, very gravely, "and go on till you come to the end: then stop. 

Dziś Krzyś spojrzał na moje dłonie i stwierdził:
- Kinia, koniec tego odchudzania. Popatrz, jaka jesteś koścista. Popatrz, jaką masz wychudzoną twarz. Niedługo znikniesz zupełnie.

Dlatego mówię koniec.
Teraz nadchodzi trudniejsza część zadania, czyli utrzymanie wagi na równym poziomie. Nie mam pojęcia jak to zrobić.
I moja skóra. Jak uratować moją skórę? Jak uratować mój biedny biust?

Zwycięstwo, jak zawsze, ma posmak goryczy.

wtorek, 22 stycznia 2013

always look on the bright side of life

Mieszkanie z dwoma facetami, w tym jednym obcym, a nie z dobrymi koleżankami ma swoje plusy. Jest zdecydowanie zbawienne dla mojej diety. W takie dni jak dziś, kiedy nie chce mi się nawet ubrać i jedyne o czym marzę to słodycze, współlokator do którego wstydzę się napisać smsa 'kup mi pryncypałki i 5 kabanosów' to błogosławieństwo.

Zamiast tego jem megahedonistyczną owsiankę. Ma milion kalorii, ale przynajmniej nie pustych.
Jeszcze dwa kilo : )


piątek, 18 stycznia 2013

Dlaczego nic nie piszesz

Zapytał mój brat.
Oczywiście, to dlatego, że tyle się w moim życiu dzieje, że nie nadążam z pisaniem. Każdy dzień przynosi coś nowego. Np. dziś się okazało, że zapomniałam karty bibliotecznej z czytelni. A przedwczoraj do biblioteki przyszła Azjatka w getrach bez spódnicy i prześwitywały jej majtki. We wtorek siedział przede mną dziadek w cerowanym swetrze. W poniedziałek Krzyśko się wywrócił na chodniku na Rajskiej. W sobotę siedzieliśmy w czytelni materiałów własnych bo w czytelni czasopism nie było już dla nas miejsca. Jakaś dziewczyna usiadła nie pod swoim numerkiem i dostała ochrzan. Krzyśko uważał, że dziewczyna na prawo jest gruba, a ja, że nie. Krzyśko poszedł wcześniej z biblioteki. Ja poszłam wcześniej z biblioteki.

Same rewelacje.

niedziela, 13 stycznia 2013

AD(am)HD

Nadpobudliwe dziecko to nie bułka z masłem. Szczególnie, jeśli nie uznaje twojego autorytetu i wszystko co mówisz puszcza mimo uszu. Kary, owszem, wywierają na nim wrażenie, ale tylko w chwili ich wykonywania. Dziś obudziła mnie właśnie jedna z Adasiowych kar (stanie samotnie w kuchni przez trzy minuty):
-Pseplasaaaaaaaaaaaaam! Pseplasaaaaaaaaaaaaaam, chce pseplosiiiiiiiiiiiiiiiić, chce pseplooooooooosić!!! Chce do baaaaabciii, kiedy psyjedzie baaaaaabcia, pseplasaaaaaam!!!

Powiem wam, nie ma skuteczniejszego budzika.

Nadpobudliwe dziecko lubi obrzucać innych obelgami, np. 'ty głupi makaroniku' lub 'ty dziewczynko', a przede wszystkim tą najstraszniejszą:

-masz mały nosek!